Stoi na stacji tępa blondyna
ani nie gada, ani nie kima,
chęć ma po prostu, chęć ma na klina
o popelina, o popelina.
Nie chce na tańce, nie chce do kina,
trochę na bańce tępa blondyna.
Nikt jej nie powie: ''moja jedyna''
o popelina, o popelina.
W jednej kieszeni stare bilety,
w drugiej kieszeni rybne filety.
Dałbyś jej smyku szklaneczkę wina
o popelina, o popelina.
Nie ma kuzynki ani kuzyna,
nie zna Paryża ani Londynu.
Świat jej smakuje jak saharyna
o popelina, o popelina.
Sunie przez życie kroczek za krokiem,
a życie nie chce zagrać na zwłokę.
Czasem popłacze, czasem przeklina
o popelina, o popelina.
Pewnego ranka ruszy po szynach,
sama jak palec tępa blondyna.
Tak się wspaniale wolność zaczyna
o popelina, o popelina.
O popelina - tępa blondyna.
O popelina - tępa blondyna.
O popelina - tępa blondyna.
O popelina - tępa blondyna.
O popelina - tępa blondyna.