Gdy razem szli, objeci w pol
tak nietykalni jak profil chmur
w jej oczach zal i ogien w nim
gdy nietykalni przez miasto szli
mieli swiat u swych stop, glowy posrod chmur
te obloki niosly ich, setki spojrzen zlych
ciezkich jak tony slow, chciales zciagnac je w dol
gonil ich zimnych wzrok, kobiet w kwiecie lat
gdy tak pieknie zwiewni szli
milosc lustrem jest w nim sie odbija nasz
podziw, smutek i gniew
Cóż scena jakich sto, kto zwyciężył w szary tlok
z nich wspomnien ledwie garsc
kurz to nie popiuł z cieniem szans zerwij plaszcz, ramieniem otul ją
wroc relacje sam na sam,
znam w miescie tyle miejsc dla nietykalnych jak my
znow idac spojrz
objeci w pol tak nietykalni jak profil chmur
w jej oczach zal i ogien w nim
tak nietykalni jak nasze sny
znowu swiat jest w stop
glowy posrod chmur
to obloki niosa nas
zanim przyjdzie znow deszczem opadac tu
wsrod pretensji i skarg
mocno chwyc moja dlon wlosy rzuc na wiatr
caly swiat jest dzisiaj w nas
smialo wychodz z mgly sprobuj przez chwile byc nietykalnym jak my