Jakiś koszmar dręczy mnie zatruwa sen
Bładzę w labiryncie nienazwanych gwiazd
W nieważkości pływam jak we mgle
Bezradnie odliczam czas do dnia
Wokół mnie komety ogonami tną
Nieskończoność leży u mych stóp
A ja przerażony na orbicie snów
Wielki Wóz nadciąga groźnie z prawej
Kasjopea atakuje zmysły
Z tyłu skrada się juz czarny karzeł
A księżyc spokojny srebrzysty
Nadlatuje purpurowy obłok
Spijam purpurowe deszcze wojny
Ciało moje kwitnie purpurowo
A księżyc srebrzysty spokojny
Gwiezdny pył złotem spadł
A pianę fal morze gwiazd
Czarne dziury dnem bezdennym wabią
Supernowa sypie białe iskry
Mars nadmuchał swój czerwony balon
A księżyc spokojny srebrzysty
Trwa batalia pod osłoną mgławic
Rój meteorytów przemknął zbrojny
Zamigotał ostrzegawczo kwazar
A księzyc srebrzysty spokojny
Gwiezdny pył złotem spadł
W pianę fal morza gwiazd
Morza gwiazd
Tam płynie żagli sto
Wiatr je z kosmosu gna
Gdzieś w odchłań
Chcą znaleźć ziemie swą
Już od miliardów lat
Błądzą
W pożarze obcych słońć
W słońć pożarze
Poprzez błyszczącą toń
Przez galaktyki rejs
W stronę marzeń
Aż po wszechświata kres
Tam w gwiezdnych statkach śpią
Ci co umarli w zachwycie
I tak jak ja wciąż śnią
Sen piękny sen o życiu
Wielki Wóz nadciąga groźnie z prawej...
Wielki Wóz nadciąga groźnie z prawej
Z tyłu skrada się juz czarny karzeł
Czarne dziury dnem bezdennym wabią
Mars nadmuchał swój czerwony balon
Trwa batalia pod osłoną mgławic
Zamigotał ostrzegawczo kwazar
Nadlatuje purpurowy obłok
Ciało moje kwitnie purpurowo
Marcin Sosnowski
Wojciech Borkowski