Siódma gwiazdka już na niebie zaświeciła
A na stole smakołyki danie w danie
Atmosfera świat rodzinnych taka miła
Aż tu nagle jakieś paski na ekranie.
Wujek mówi: To się zdarza, tylko spokój
Podszedł i z rutyną stuknął pudło z boku
Potem drugi raz, i trzeci no i czwarty
Lecz na wizję to nie było już widoków.
Potem fonia zachrypiała i wysiadła
Wujek czując, że się robi całkiem kiepsko
Już nie bacząc na to, że jest wzniosła chwila
Warknął: Graj, albo przywalę ci w kineskop.
Babcia, która zakochana jest w spikerze
W tembrze głosu, nienagannej dość prezencji
W lament: Do naprawy i tak dzisiaj nikt nie przyjdzie
Więc pomódlmy może chociaż się w intencji.
Dwie kuzynki jeszcze chwilę szczebiotały
Że szampański się szykuje ten Sylwester
Lecz gdy wszystko zrozumiały, spąsowiały
Miał być horror, serial, w kinie nocnym western.
Szwagier w popłoch wpadł, co, wieczór bez dziennika
Bez lektorów min skupionych i uprzejmych
Gdy o wojnach mówią i o politykach
Których łatwo zagnie Monika Olejnik.
Dzieci grzecznie się bawiły prezentami
Coś wyczuły, przyszły porzucając klocki
By był większy dramat przeraźliwie wyły:
Mikołaju, dziś nie będzie dobranocki!
A siostrzeniec o poglądach nowoczesnych
Cedził: Dobrze wam tak, telenałogowcy
Od harmidru zgasły lampki na choince
Każdy darł się jak w Jarocinie rockowcy.
Dalszych zdarzeń opisywać nie ma sensu
Cóż niektóre kwasy trwają do tej pory.
Teraz, gdy z rodzina się spotkamy w święta,
To co najmniej mamy trzy telewizory.