Jolka, Jolka pamiętasz...
Poróżniła nas za jej Poli Raksy twarz każdy by się zabić dał
W pewną letnią noc gdzieś na dach wyniosłem koc
I dostałem to, com chciał, zamiast nowej pary dżins
Ojciec Bóg wie gdzie narzeczoną miał kiedyś jak sen.
Z autobusem Arabów zdradziła go, silnik rzęził ostatkiem sił.
Emigrowałem z objęć twych nad ranem,
Dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem...
A było nas trzech, w każdym z nas inna krew
Ale jeden przyświecał nam cel:
Alpagi łyk i dyskusje po świt
Czarodziejka gorzałka tańczyła w nas,
Meta była o dwa kroki stąd...
Miałem dziesięć lat, plażą szły zakonnice i poznałem co to seks.
Dziecko spało za ścianą w wyrku na wznak byłem sam.
Słuchaj mnie tam, pokonałem się sam
Oto wyśnił się wielki mój sen
Są wciąż różne koło mnie, nie budzę się sam,
Każdy z nas ich pięćset miał.
W hotelu fan mówi: na taśmie mam takie rzeczy, że jeszcze mi wstyd.
Otwieram drzwi i nie mówię już: Jolka, Jolka pamiętasz?
Bo mi się wszystko pokręciło.