A może byśmy tak, najmilsza,
wpadli na dzień do Tomaszowa?
Może tam jeszcze zmierzchem złotym
ta sama cisza trwa wrześniowa...
W tym białym domu, w tym pokoju
gdzie cudze meble postawiono,
musimy skończyć naszą dawną
rozmowę, smutnie nie skończoną.
Więc może byśmy tak, najmilsza,
wpadli na dzień do Tomaszowa?
Może tam jeszcze zmierzchem złotym
ta sama cisza trwa wrześniowa...
Jeszcze mi tylko z oczu jasnych
spływa do warg kropelka słona,
a ty mi nic nie odpowiadasz
i jesz zielone winogrona.
Tem biały dom, ten pokój martwy
do dziś się dziwi, nie rozumie...
Wstawili ludzie cudze meble
i wychodzili stąd w zadumie.
A przecież wszystko tam zostało!
Nawet ta cisza trwa wrześniowa...
Może więc byśmy tak, najmilsza,
wpadli na dzień do Tomaszowa?
Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam:
Du holde Kunst... - i serce pęka!
i muszę jechać...więc mnie żegnasz,
lecz nie drży w dłoni mej twa ręka.
i wyjechałem, zostawiłem
jak sen urywa się rozmowa.
Błogosławiłem, przeklinałem:
Du holde Kunst! Więc tak? Bez słowa?
A może byśmy tak, najmilsza,
wpadli na dzień do Tomaszowa?
Może tam jeszcze zmierzchem złotym
ta sama cisza trwa wrześniowa.
Jeszcze mi tylko z oczu jasnych
spływa do warg kropelka słona,
a ty mi nic nie odpowiadasz
i jesz zielone winogrona... Julian Tuwim
Zygmunt Konieczny