O człibi di daj, człibi di daj, łabudi człibi di daj.
O człibi di daj, człibi di daj, łabudi człibi di daj.
Gdy odjeżdżają Cyganie, noc nie zapali księżyca,
tylko na leśnej polanie brzoza zapłacze srebrzysta.
Gdy odjeżdżają Cyganie niebo pochyli się nisko,
zorza wieczorna nie wstanie, wicher pogasi ogniska.
O człibi di daj, człibi di daj, łabudi człibi di daj.
O człibi di daj, człibi di daj, łabudi człibi di daj.
Gdy odjeżdżają Cyganie, noc gałązkami kolebie,
żal w popieliskach zostanie, gwiazdy pogasną na niebie.
Wiatr pędzi szlakiem dalekim, jesień po wrzosach się błąka,
na dróg rozstaju ich czeka smutna jesienna rozłąka.
O człibu di daj, człibu di daj, łabudi człibu di daj.
O człibu di daj, człibu di daj, łabudi człibu di daj.
Gdy odjeżdżają Cyganie wicher po rżyskach się żali,
noc łzami płacze srebrnymi, gdy tabor zniknie w oddali.
Krzyk ptaków żegna ich świtem, mgła polną drogą się słania,
niebo wyblakłym błękitem patrzy na smutek rozstania.
O człibu di daj, człibu di daj, łabudi człibu di daj.
O człibu di daj, człibu di daj, łabudi człibu di daj