Śniły mi się ptaki bez nieba
Śniły mi się konie bez ziemi
Śniły mi się ptaki bez nieba
Śniły mi się konie bez ziemi
Tu żadnej pory roku oprócz zimy nie ma
Tu miejsce na labirynt i na głowę kamień
Obcy mur z obcym murem graniczy
Na łodyżcę podwórka więdnie lniany kwiatek nieba.
A oni tam zboże sieją
Senne siano się zwozi w sienie otwarte na oścież
Tam lato ze złotym berłem przechodzi
Deszcze z daleka z samego królestwa
Świeci mi ostatnie jabłko na jabłoni
Tu miejsce na labirynt i na głowę kamień
I nikt nie krzyknie nawet
kiedy upadnę w zgiełku zmotoryzowanym
Jak resztki lodu sprząta się przed wiosną,
obcego człowieka podniosą
zbiegną się nagle wszystkie strony
i pory roku będą równocześnie!
Wszystkie chwile uderzą naraz do serca
i spór będą wiodły do której z nich należę
i niech to będzie spowiedź,
ale bez rozgrzeszenia...
NIE CHCĘ BY OKRADANO MNIE Z MOJEGO ŻYCIA!
Wszystkie chwile uderzą naraz do serca
i spór będą wiodły do której z nich należę
i niech to będzie spowiedź,
ale bez rozgrzeszenia...
NIE CHCĘ BY OKRADANO MNIE Z MOJEGO ŻYCIA!
text: Jan Zych
hudba: Jan Kanty Pawluśkiewicz